BKS Stal Bielsko-Biała – SPS Stal Mielec 2:2 (25:22, 19:25, 23:25, 25:14)

BKS Stal: Wawrzyniak, Janiuk, Dąbrowska, Świrad, Orvosova, Szlagowska, Drabek (libero) oraz Gajewska, Kazała, Szczygłowska (libero), Witowska, Kossanyiova.

Drugi sparing pomiędzy siatkarkami BKS Stal Bielsko-Biała a SPS Stal Mielec zakończył się… remisem. To efekt umowy między szkoleniowcami obu ekip, którzy przed meczem zdecydowali się na rozegranie maksymalnie czterech setów.
W pierwszym sparingu obu drużyn, który został rozegrany wczoraj, bielszczanki nie miały kłopotów z rywalkami i dość łatwo wygrały 4:0. W drugim meczu nie było już tak dobrze. Być może minimalnym usprawiedliwieniem bielskiej drużyny jest fakt, że drugi mecz grany był piłkami, które na co dzień używa się w pierwszej lidze (Molteny), a nie takim jak gra się w TAURON Lidze (Mikasami). Wbrew pozorom ma to znaczenie, ale chyba nie tak duże, by słabszy niż wczoraj wynik, usprawiedliwiać wyłącznie piłkami. Bielszczanki zagrały słabiej, a trener Bartłomiej Piekarczyk miał możliwość przetestowania różnych wariantów gry, z czego skrzętnie skorzystał.


W pierwszej wyrównanej partii całkiem nieźle radziły sobie Weronika Szlagowska i Gabriela Orvosova. Dobrze funkcjonował też bielski blok za sprawą Magdaleny Janiuk. Niemal przez całą partię na prowadzeniu były podopieczne trenera Bartłomieja Piekarczyka, które w końcówce seta powiększyły przewagę. Partię, atakiem ze środka, zakończyła Martyn Świrad.

Druga odsłona meczu nie była już tak dobra w wykonaniu gospodyń. Mimo początkowego prowadzenia od stanu 6:4 dla BKS Stal, mielczanki zdobyły aż sześć punktów z rzędu. Nie bez znaczenia były w tym fragmencie gry zagrywki Katarzyny Brydy. Bielszczanki ratowały się blokiem, ale przewaga mieleckiej Stali utrzymywała się. Świetnie radziła sobie Hanna Łukasiewicz, która dobrymi atakami zdobywała sporo punktów. W końcówce po kolejnych błędach bielskiej drużyny przewaga Stali Mielec wzrosła, a set zakończył się atakiem Marty Dudy.

W trzecim secie na boisku pojawiły się Dominika Witowska i Andrea Kossanyiova. Bielszczanki rozpoczęły od prowadzenia i utrzymywały je do stanu 10:6. W tym momencie o czas poprosiła trener Stali Mielec Agnieszka Rabka, a po przerwie mielczanki od razu doprowadziły do remisu po 10. BKS Stal znów musiał budować przewagę i po raz kolejny to się udało. Gdy po dotknięciu siatki przez Martę Dudę było 23:20 wydawało się, że w tym secie nic ciekawego już się nie wydarzy. Tymczasem kolejnych pięć akcji wygrały przyjezdne (trzy błędy bielszczanek) i to one cieszyły się ze zwycięstwa w tym secie 25:23.

Wyraźnie rozzłoszczone straconą serią punktów w końcówce trzeciej partii bielszczanki od początku czwartego seta wzięły się mocno do pracy. Po kilku minutach prowadziły już 8:1, a później przewaga wzrosła nawet do 10 punktów (16:6). Skoncentrowane gospodynie nie pozwoliły już sobie na stratę kilku punktów z rzędu i do końca tej partii grały bardzo dobrze. W efekcie set zakończył się pewną wygraną BKS Stal 25:14.


Mimo iż mecz nie został rozstrzygnięty, bo po czterech partiach mieliśmy 2:2, to szkoleniowcy nie zmienili pierwotnych założeń i nie zdecydowali się na rozegranie piątego, decydującego seta. Oznaczało to, że mecz zakończył się zupełnie niesiatkarsko, bo… remisem.