Wielu spodziewało się w pucharowym meczu sporej porażki bialskiej Stali. Ostatnie wyniki nie napawały optymizmem, a rywalem BKS-u był IV-ligowy LKS Czaniec. Podopieczni Pawła Krzysztoporskiego postawili się jednak wyżej notowanemu rywalowi doprowadzając do rzutów karnych. Happy endu jednak nie było - po konkursie "11" dalej awansował LKS, lecz mimo to zawodnikom bialskiej Stali należy się szacunek! Niech to będzie optymistyczny prognostyk na ligowe spotkania.

 

BKS Stal Bielsko-Biała - LKS Czaniec 1:1 (0:1) - 3:5 po serii rzutów karnych

 

Bramki: 

0:1 - Handy 29'

1:1 - Borutko 41'

 

Rzuty karne: 0:1 A. Apanchuk, 0:2 Pielichowski, 1:2 Jura, 1:3 Ilya, 2:3 Skowronek, 2:4 O. Apanchuk, 3:4 R. Tański, 3:5 Borak

 

BKS Stal: Abram - O.Tański (60’ Skowronek), J.Mieszczak, Dancik (46’ Waliczek), Kalamus (70’ M. Mieszczak), Zieliński, Tyrna, Borutko (65’ Małaczek), Wojtyłko (46’ Lech), R. Tański, Loranc (80’ Jura)

 

- Jestem zadowolony z faktu, że byliśmy konkurencyjni na tle IV-ligowca. Przechodzimy przez trudny moment, początek ligowego sezonu nie jest taki, jak sobie wyobrażaliśmy, lecz ten mecz był dla nas ważny, aby pokazać, że potrafimy zagrać dobre spotkanie, że potrafimy zagrać mądrze w obronie, a przy tym stwarzać sobie sytuacje - mówi trener bialskiej Stali, Paweł Krzysztoporski. 

 

Od pierwszego gwizdka arbitra mecz stał na niezłym piłkarskim poziomie, a do tego toczony był w dobrym tempie. Różnica klas nie było aż nadto widoczna, lecz to LKS Czaniec jako pierwszy wymierzył "cios". W 29. minucie z bramki cieszył się Filip Handy, który celnie przymierzył z dystansu. Kilka chwil później, a konkretniej w 41. minucie BKS doprowadził do remisu. Ryszard Borutko, otrzymawszy prostopadłe dogranie od Jakuba Loranca sprytnie przelobował golkipera gości. Po stronie bialskiej Stali w pierwszej połowie na zdobycie bramki szanse mieli jeszcze Jacek Wojtyłko i wspomniany Loranc. 

 

Druga część meczu to zdecydowana przewaga piłkarzy IV-ligowego LKS-u, którzy wyraźnie dążyli do rozstrzygnięcia w regulaminowym czasie gry. Walili oni jednak głową w "mur", gdyż defensywa BKS-u skutecznie radziła sobie z ich ofensywnymi zapędami, a i czynnik szczęścia i nieskuteczności zawodników z Czańca nie był tu nie bez znaczenia. Ostatecznie o awansie miały rozstrzygnąć rzutu karne. 


W konkursie "jedenastek" większą dozą zimnej "krwi" wykazali się piłkarze LKS-u. Jedynym zawodnikiem, który nie trafił w serii rzutów karnych był Patryk Tyrna z BKS-u - jego uderzenie obronił Jakub Felsch i finalnie wynik 5:3 w karnych dał ekipie z Czańca awans do dalszej fazy pucharowych zmagań.