Paweł Krzysztoporski przestał pełnić funkcję trenera BKS Stal, jednak przez rok pracy przy Rychlińskiego zdążył zaskarbić sobie ogromną sympatię kibiców. Wraz ze szkoleniowcem podsumowujemy miniony sezon oraz jego pobyt w bialskiej Stali, zapraszamy do lektury!

 

Zaczniemy nietypowo. Słyszysz BKS - myślisz? 
Paweł Krzysztoporski
: Myślę, wielki klub. Wielosekcyjność, kibice, historia i przede wszystkim - przyszłość. To wszystko pozwala mi myśleć, że "Był, będzie, jest - BIALSKI BKS"! 

 

Kibice zrobili Tobie pożegnanie, które chyba każdy chciałby przeżyć.

P.K.: Po takich pożegnaniach mówi się, że trenerzy przeszli "grę". Ten sezon był niesamowicie trudny, z dramaturgią po rundzie jesiennej, ale na końcu kibice wiedzieli, że ja jestem na ławce i dawali mi do zrozumienia, że mam ich wsparcie. Skandowanie mojego imienia i nazwiska to obraz, którego nie zapomnę do końca życia. Łzy same napływają do oczu, bo jest najlepsza rekompensata za wysiłek i profesjonalizm, który wkładałem dla BKS-u. 

 

Dlaczego więc nastąpił koniec tej współpracy?

P.K.: Przede wszystkim nie ma tu drugiego dna. Już wcześniej wiedzieliśmy, że się utrzymamy i wspólnie z zarządem podjęliśmy decyzję, że zamykamy ten etap. Przede mną nowe wyzwania, ale tam gdzie boisko, tam zawsze będzie moje miejsce. 
 

Przez rok czasu żyłeś między Rybnikiem, Katowicami a Bielskiem-Białą. To musiało być trudne zadanie...

P.K.: Trudne, ale bardzo przemyślane. Z czego się cieszę to fakt, że na każdym polu dobrze wykonałem zadanie. Jestem profesjonalnym trenerem i moja praca nie kończy się nawet jak zamykam komputer i kładę się spać. To czasochłonna praca, ale nie destrukcyjna, jednak nie poradziłbym sobie, gdyby nie ludzie w klubie, którzy byli obok mnie, za co im dziękuję. 

 

3. miejsce BKS-u, jeśli licząc tylko rundę wiosenną, to rezultat, który musi Ciebie satysfakcjonować.

P.K.: Tak, szkoda tylko, że tabela liczy cały sezon (śmiech). Cieszą wywalczone punkty w ostatnich minutach z "Zetką" i Rotuzem, ale były też mecze, po których był niedosyt. Porażka z JUW-e, niezłe pojedynki z KS-em i rezerwami Rekordu, duża wpadka na Iskrze... Niemniej, 31 punktów na wiosnę to wynik wyjątkowy, który każdy powinien szanować. Kiedy rozmawialiśmy zimą, mówiłem, że chcę zostać rozliczony ze swojej pracy. I zostałem w ostatnim meczu przez kibiców (uśmiech). Niewiele drużyn podniosłoby się z 8. punktów do takiego stanu rzeczy. 

 

Momenty związane z BKS-em, które zapadną ci w pamięci? 

P.K.: Jesienna porażka na Łące, po której byłem zrozpaczony. Nie wiedziałem, co dalej, ale dostałem duże wsparcie w szatni, od kibiców i zarządu. Jesienna wygrana z Iskrą, przy dużej zasłudze Mariusza Sobali, którego pozdrawiam. To był sygnał, że możemy dać radę się utrzymać. Do tego dochodzą niesamowite mecze z Czarnymi czy LKS-em Studzienice, które były świętem kibiców. No i oczywiście obchody 100-lecie, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie. 

 

Na koniec nie zadaję Tobie pytania, pełna dowolność. Kilka zdań od Ciebie. 

P.K.: Spróbuję wszystkich wymienić, nie wiem czy mi się to uda (śmiech). Podziękowania dla kibiców, którzy byli z nami na dobre i na złe. Dla osób funkcyjnych w klubie: prezesa Zbigniewa Garbacza, Janusza Marca, Marka Wołocha. Duże wsparcie dostałem na początku sezonu także od Jarka Krystiana, za co dziękuję. Nasz kierowca Mirek, legendarny Jan Linnert, który w każdym meczu mogłem na niego liczyć, Andrzej Pyć - dla nich również podziękowania. Duży szacunek także należy się obsłudze medialnej BKS-u. To naprawdę nie jest spotykana rzecz, aby na tym poziomie były takie grafiki, relacje, informacje, zdjęcia... Coś niesamowitego. Pozdrawiam również wszystkich gospodarzy "na górce", którzy nie mieli ze mną łatwego zadania, bo chcieliśmy trenować w każdy dzień wolny (śmiech). 

 

Osobny akapit dla zawodników, którym dziękuję i gratuluję tej rundę. Udźwignęliście presję, którą świadomie na Was nałożyłem. To dzięki Wam spędziłem piękny czas w klubie i mam nadzieję, że również wyciągnięcie z tego okresu lekcje. Jeśli w przyszłości będę pracować jako trener, to chciałbym mieć taką szatnię, jaką miałem na wiosnę. Piękne połączenie doświadczenia z młodzieńczą energią. Gratuluję też nowemu trenerowi BKS-u, którego nazwisko poznamy wkrótce. Przyjdzie mu pracować w wielkim klubie i ma moje pełne wsparcie, jeśli będzie potrzebował jakieś informacji. 

 

Nie mówię żegnajcie, a do zobaczenia!