Sytuacje bramkowe były, ale ostatecznie bialska Stal drugi raz w tym sezonie musi uznać wyższość GLKS-u Nacomi Wilkowice. O losach meczu zadecydowała bramka z początkowego fragmentu spotkania. 

 

GLKS Nacomi Wilkowice - BKS Stal Bielsko-Biała 1:0 (1:0)

 

Bramka:

1:0 Fiedor (9') 

 

BKS: Dyduch - Waliczek (46' Michałek), Porębski, Kubica, Lorenc (70' Biela), Kozioł, Czernek (60' Waakoonwi), Janik, Hutyra, Marian, Loranc (70' Szymala)

 

Lepszego początku meczu nie mogli sobie wymarzyć wilkowiczanie. W 9. minucie Mateusz Fiedor sprytnie uciekł defensorowi bialskiej Stali i celnie przymierzył po długim słupku. Czy BKS ruszył frontalnie do odrobienia straty? Tak nie było. To wilkowiczanie trzymali pieczę nad boiskowymi wydarzeniami, a goście jeśli już znaleźli się pod bramką GLKS-u, to brakowało im dobrej decyzyjności. W końcówce pierwszej połowy GLKS mógł podwyższyć stan prowadzenia. Filip Dyduch w doskonałej okazji zatrzymał jednak Mateusza Kubicę. 

 

Druga połowa rozpoczęła się od mocnego ataku wilkowiczan. Kilka okazji miał Dominik Kępys, z czego raz na przeszkodzie stanęła mu poprzeczka. Dopiero w ostatnich 20. minutach BKS odważniej ruszył w ofensywie. Groźnie główkował Legbo Waakoonwi, strzałów szukali Kamil Hutyra, Kacper Marian czy Paweł Kozioł. Nie złamało to jednak defensywy GLKS-u i wynik 1:0 utrzymał się do końca. 

 

- Nic nie chciało nam wpaść. Podejmowaliśmy złe wybory, szczególnie w pierwszej połowie. GLKS z perspektywy całego meczu miał więcej czystych okazji - mówi Krzysztof Dybczyński, szkoleniowiec BKS-u.